Sypialnia to dużo powiedziane, to po prostu łóżko, wstawione pomiędzy dwie ściany :-) Natomiast jest to duże łóżko 160*200 cm, które nie jest niczym rozkładanym w wersji: w dzień salon, w nocy sypialnia.
Łóżko to kolekcja MALM z Ikea, nic odkrywczego. Kupiliśmy to łóżko z jednego względu. Praktycznego. Cały materac podnosi się na siłownikach, dzięki czemu cała powierzchnia pod łóżkiem jest schowkiem. Dla nas w sumie ogromną pojemną szafą. Trzymamy tam wszystko co się da :-) Aktualnie znajdziemy tam między innymi ubranka Janka, buty trekkingowe, torby podróżne oraz zapas pieluch. Także mikser ;-)
Ostatnimi czasy zaczęliśmy myśleć o zmianie czegoś. Nie wiedzieliśmy czego, ale szukaliśmy. To mąż zaproponował nowy zagłówek. On też wymyślił kształt. Mnie nie trzeba powtarzać dwa razy, od razu się ucieszyłam.
Chętnie pokazałabym Wam wersję przed metamorfozą, ale nie mam zdjęcia. Przeszukałam cały dysk i nic :-( Generalnie łóżko jest białe, zagłówek był biały. Ściany szare. Dość monochromatycznie. Chciałam więcej koloru tutaj, bardziej akcentu.
Mąż zajął się planowaniem całego zagłówka, jak go wykonać i zamontować. Z zawodu jest stolarzem, więc ten temat dosyć szybko został pozytywnie zakończony. Ja wymyśliłam już jaka ma być kompozycja kolorystyczna i w tym czasie szukałam welurów. Wymyśliłam, że zagłówek stapiceruję welurem. Znalazłam je na Allegro. Dosyć drogie, ale nie zrażałam się tym. Zagłówek ma służyć kilka lat, więc chciałam, żeby był wykonany perfekcyjnie.
Kupiłam kilkanaście próbek tkanin. Na zagłówku miały występować 4 kolory. Zamówiłam więc wszystkie odcienie z wybranych 4 kolorów. Wybrałam ostatecznie 4 tkaniny, które byłyby potrzebne. Kiedy zaczęłam liczyć, ile będzie mnie kosztować tkanina, byłam zaskoczona. Stanowczo przekroczyło to mój budżet. Mamy zaprzyjaźniony sklep z meblami, przez który kupiłam tkaninę. Znajome pomogły wybrać odpowiednią tkaninę, w rozsądnej cenie. Nie jest to welur, natomiast jest równie fajny, w wielu kolorach do wyboru oraz bardzo wytrzymały. Kupiliśmy gąbkę tapicerską oraz watolinę potrzebną do tapicerowania.
Mąż przywiózł już wycięte heksagony z płyty. On także je tapicerował. Z gąbki wyciął te same kształty co z płyty. Na płytę nakładał gąbkę, na to watolinę. Na to wszystko kładł wcześniej dociętą tkaninę z naddatkiem kilkucentymetrowym. Elektrycznym zszywaczem mocował tkaninę do płyty. Naciągał tkaninę, aby dobrze się układała.
Kiedy już stapicerował wszystkie elementy, przykręcił je do dużej płyty, z której kiedyś wykonał łóżko. Później wzdłuż górnej linii heksagonów obciął nadmiar płyty. Jej brzeg także stapicerował.
Zagłówek generalnie gotowy. Czekał już tylko na wolną sobotę.
Mąż mocno się denerwując, bo jak zawsze coś szło nie tak, jak chciał - przykręcił zagłówek do ściany. Nie jest mocowany do łóżka, a do ściany, Chodziło o to, aby był jak najbardziej stabilny.
Zagłówek wygląda fantastycznie. Jest piękny, a ja jestem nim zachwycona. Janek też jest jego fanem, lubi go skrobać, opierać się o niego i trzymać za niego, kiedy wstaje w łóżku. Kolory zredukowałam do trzech, aby nie przesadzić. Jak dla mnie bomba.