Sobota była mocno zabiegana i szalona, po jeszcze bardziej dziwnym piątku.
Wstałam o 6.20 buszowałam po flohmarkcie. Bez zakupów nie wracam, mam kilka zdobyczy, z których bardzo się cieszę. Przy okazji wspomnę Wam o nich:)
Później męża na wieś wywiozłam i jeździłam z rodzicami za lampą do pokoju. Bo stara odmówiła posłuszeństwa, a dzisiaj mama zaprosiła gości na imieniny. I sufit bez lampy to wstyd.
Ja jako dobra córka zapytałam, czy coś jej upiec albo sałatkę jakoś może zrobić.
To dogadałyśmy się na muffiny.
Nie ukrywam, że mistrzem cukiernictwa nie jestem, ale muffiny rzecz prosta i smaczna.
Wczoraj zrobiłam dwie porcje,jedną dla mamy, drugą domową.
W domu zostały już tylko dwie muffiny.
Te dla mamy są z czekoladą, suszonymi bananami i płatkami migdałów.
Mam nadzieję, że będą smakować.
Zdjęcie zrobione wczoraj, komórką, tak więc przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz